Muzyczna medytacja w blasku świec – „Impresje Wielkopostne” poruszyły serca publiczności

Czasem milczenie znaczy więcej niż tysiąc słów. Są momenty, w których nie sposób znaleźć odpowiednich określeń, by oddać to, co wydarzyło się na scenie. Koncert „Impresje Wielkopostne”, który odbył się w murach dawnego klasztoru paulińskiego, był właśnie takim momentem — chwilą wyciszenia, refleksji i duchowego oddechu.















































W klimat nadchodzących Świąt Wielkanocnych wprowadzili nas: pianista i kompozytor Łukasz Mazur, saksofonista Jerzy Główczewski, kontrabasista Marcin Lamch oraz perkusista Kuba Mazur. Czwórka doświadczonych artystów, których muzyczne ścieżki przecinają się w różnych projektach, tym razem połączyła siły, by stworzyć przestrzeń do kontemplacji — nie tylko duchowej, ale i emocjonalnej.
Ich interpretacja muzyki pasyjnej odbiegała od tradycyjnych, poważnych tonów. Było w niej miejsce na ciszę, ale i na światło — to, które przychodzi wraz z nadzieją Zmartwychwstania. Jazzowe aranżacje znanych motywów wielkopostnych, subtelnie przeplatane improwizacją, ukazały, że muzyka sakralna nie musi być jedynie powrotem do przeszłości. Może być żywa, współczesna, głęboka i w pełni autentyczna.
Od pierwszych dźwięków było jasne, że nie mamy do czynienia z kolejnym koncertem, ale z doświadczeniem — niemal rytuałem. Świece migoczące w surowym wnętrzu klasztoru, skupiona, wdzięczna publiczność i dźwięki, które nie tylko wypełniały przestrzeń, ale zdawały się zatrzymywać czas — wszystko to złożyło się na wieczór, który na długo zostanie w pamięci uczestników.
Muzycy nie potrzebowali wielu słów. Ich instrumenty mówiły same za siebie — jak najpiękniejsze głosy. Przeprowadzili słuchaczy przez emocjonalne spektrum: od zadumy, przez smutek, aż po ukojenie i nadzieję. Ich wspólna wrażliwość, doskonałe wyczucie przestrzeni i głęboka relacja z muzyką stworzyły aurę, której nie sposób opisać – trzeba było ją przeżyć.
Dziękujemy za ten wyjątkowy wieczór. Za pokazanie, że w muzyce pasyjnej nie chodzi tylko o żal i cierpienie, ale także o delikatne, niemal intymne światło, które zjawia się tam, gdzie jest wiara. Artyści udowodnili, że warto czasem powiedzieć mniej, by usłyszeć więcej. I to właśnie wydarzyło się tego wieczoru — zostaliśmy wysłuchani.